kobietę, która ubzdurała sobie, że skoro mi na niej zależy, to z pewnością odstąpię jej mieszkanie, samochód, konto, kapcie i babcię. Nie uważała jednak za stosowne być dla mnie kobietą, udzielając się przy tym komu popadło, byle tylko przypominał choć trochę pewnego gogusia z emtiwi, którego do dziś za to nie trawię. Co to do cholery ma znaczyć - myślę sobie - czyż ci prawdziwi mężczyźni nie są w stanie ofiarować jej nic oprócz jajek? Ale to nie koniec paradoksów. Znałem też kobietę, która dla odmiany niczego ode mnie nie chciała, wyjąwszy te jajka właśnie. To smutna sprawa, bo może ja nie mam za