oczy i wpatrywał się w zachodni nieboskłon, skąd szła zagłada, jakby cień pełgających łun dalekiej wojny przemykał po nawisłym, stepowym niebie.<br><br><br>22<br>Zbliżyli się do drewnianego domku, który stał na uboczu, z dala od budowy, wsunięty w step. W oknach było ciemno. Fryderyk zastukał do drzwi, a kiedy nikt się nie odezwał, zapukał mocno w szybę. Rozbłysło światło, w głębi sionki pojawiła się krępa sylwetka gospodarza.<br>- Witajcie. Zdrzemnąłem się, przepraszam. Długo was nie było - powiedział zapraszając do wnętrza.<br>Fryderyk starannie oczyścił buty na słomiance. Bieloną izbę zaścielał taszkiencki dywan. Była to taka niespodzianka, że Zosia zawahała się w progu, jakby nie