Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
oczy i wpatrywał się w zachodni nieboskłon, skąd szła zagłada, jakby cień pełgających łun dalekiej wojny przemykał po nawisłym, stepowym niebie.


22
Zbliżyli się do drewnianego domku, który stał na uboczu, z dala od budowy, wsunięty w step. W oknach było ciemno. Fryderyk zastukał do drzwi, a kiedy nikt się nie odezwał, zapukał mocno w szybę. Rozbłysło światło, w głębi sionki pojawiła się krępa sylwetka gospodarza.
- Witajcie. Zdrzemnąłem się, przepraszam. Długo was nie było - powiedział zapraszając do wnętrza.
Fryderyk starannie oczyścił buty na słomiance. Bieloną izbę zaścielał taszkiencki dywan. Była to taka niespodzianka, że Zosia zawahała się w progu, jakby nie
oczy i wpatrywał się w zachodni nieboskłon, skąd szła zagłada, jakby cień pełgających łun dalekiej wojny przemykał po nawisłym, stepowym niebie.<br><br><br>22<br>Zbliżyli się do drewnianego domku, który stał na uboczu, z dala od budowy, wsunięty w step. W oknach było ciemno. Fryderyk zastukał do drzwi, a kiedy nikt się nie odezwał, zapukał mocno w szybę. Rozbłysło światło, w głębi sionki pojawiła się krępa sylwetka gospodarza.<br>- Witajcie. Zdrzemnąłem się, przepraszam. Długo was nie było - powiedział zapraszając do wnętrza.<br>Fryderyk starannie oczyścił buty na słomiance. Bieloną izbę zaścielał taszkiencki dywan. Była to taka niespodzianka, że Zosia zawahała się w progu, jakby nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego