wie, że dalej tak nie można.<br>Omal nie cmoka Rurki w mankiet,<br>wydaje pożegnalny bankiet,<br>zamawia chór Wesoła Bździna,<br>hej, łza się kręcić już zaczyna!<br>I na bankiecie, po toastach,<br>kiedy wybiła już dwunasta<br>i wszyscy mieć zaczęli w czubie, <br>mówi do Rurki: Tak cię lubię!<br>Tak radbym ci przychylić nieba,<br>jeżeli zaszłaby potrzeba.<br>Na dowód, jak cię kocham, druhu,<br>pokażę dzieło ci złych duchów,<br>co chciały złamać ci karierę!<br>Lecz znasz uczucia moje szczere -<br>wsadziłem świństwo na spód biurka,<br>zawsześ mi był najdroższy, Rurka!<br><br><br>I pokazuje Rurce papier<br>pełen kulfonów, strasznych błędów:<br>Popatrz, to jest Deptały donos,<br>mógł przecież trafić