torebkę i wyjęłam kalendarzyk Domu Książki, w którym miałam zapisane wszystkie podsłuchane wiadomości.<br>- Byłby to krach finansowy, coś w rodzaju bankructwa przedsiębiorstwa... - mówił pan i nagle urwał. Spojrzał na mój kalendarzyk, a potem obaj z Diabłem spojrzeli na siebie.<br>- Tyś to sobie zapisała? - spytał Diabeł, a w głosie jego zabrzmiało niebotyczne zdumienie.<br>Nie miałam wątpliwości, że mu chodzi o szyfr nieboszczyka, i bez słowa, z politowaniem, popukałam się palcem w czoło, ale zachłanność ich spojrzeń zaniepokoiła mnie na nowo. Nie wypuszczając kalendarzyka z ręki, nasypałam sobie cukru do kawy i mieszałam ją, kiedy zadzwonił telefon.<br>- Dwadzieścia cztery osiemnaście? - powiedział jakiś facet