wychodzi poza układy choreograficzne stosowane zwykle w teatrze żywego planu. Kamera jeździ tylko wtedy, kiedy jest to niezbędne. Ci, którzy liczyli, że będzie to przedstawienie awangardowe, zaskakujące formalnie, mogą poczuć się rozczarowani. Barczyk nie po to jednak sięgnął po Szekspira, żeby się popisywać, lecz aby powiedzieć coś ważnego.<br><br>Spektakl trwa niecałe dwie godziny, więc reżyser musiał dokonać poważnych skrótów, a właściwie opracował własny scenariusz "Hamleta". Ciekawe, że nie skorzystał z żadnego z nowszych przekładów, choćby najczęściej dziś granego Barańczaka, lecz sięgnął po dziewiętnastowieczne tłumaczenie Józefa Paszkowskiego. Reżyser nie stara się za wszelką cenę uwspółcześniać Szekspira, nie ma więc tu tak modnych