Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
razem, kiedy pociąg stawał, byłem pewny, że to już Warszawa. Ale jechaliśmy coraz dalej i dalej mijały nas transporty wojska, powodując długie postoje naszego pociągu, na peronach pełno było oficerów, jedni pasażerowie wysiadali, inni wsiadali, i tylko dla nas podróż zdawała się nie mieć końca...

Matka cierpiała na migrenę i niechętnie odpowiadała na zadawane bez przerwy pytania. Siedziała sztywna i zamyślona, w jedwabnym szalu na głowie, z wachlarzem w dłoni, w popielatej sukni z bufiastymi rękawami. Spoglądałem na jej surową twarz o ładnym profilu, na siwiejące gdzieniegdzie włosy, na przemijającą już urodę i zrobiło mi się smutno, że nie potrafię kochać
razem, kiedy pociąg stawał, byłem pewny, że to już Warszawa. Ale jechaliśmy coraz dalej i dalej mijały nas transporty wojska, powodując długie postoje naszego pociągu, na peronach pełno było oficerów, jedni pasażerowie wysiadali, inni wsiadali, i tylko dla nas podróż zdawała się nie mieć końca...<br><br>Matka cierpiała na migrenę i niechętnie odpowiadała na zadawane bez przerwy pytania. Siedziała sztywna i zamyślona, w jedwabnym szalu na głowie, z wachlarzem w dłoni, w popielatej sukni z bufiastymi rękawami. Spoglądałem na jej surową twarz o ładnym profilu, na siwiejące gdzieniegdzie włosy, na przemijającą już urodę i zrobiło mi się smutno, że nie potrafię kochać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego