Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzejewski Jerzy
Tytuł: Popiół i diament
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1948
lekko, po chłopięcemu stawiając stopy. Jego zbyt wyciągnięte nogi wydawały się z tyłu dłuższe jeszcze i chudsze.
Przy brzegu obejrzał się na Jerzego i przekornie uśmiechnął:
- Tylko nie złość się, stary. Złość piękności szkodzi!
Szretter wyciągnął się na wznak. Znów miał ponad sobą pogodne, bezgłośne niebo. Ale słońce wyżej się nieco wzniosło i oślepiający blask począł go razić w oczy. Zamknął więc powieki. Nagrzane powietrze wibrowało delikatnym bzykaniem much. W wiklinie kos krótko zagwizdał. Ścichł. Z daleka odpowiedział mu drugi.
Wiosną i latem w świąteczne popołudnia, od czwartej, piątej począwszy, tradycyjnie ściągały do kawiarni Bałabanowicza tłumy ludzi. Od lat słynął Bałabanowicz
lekko, po chłopięcemu stawiając stopy. Jego zbyt wyciągnięte nogi wydawały się z tyłu dłuższe jeszcze i chudsze.<br>Przy brzegu obejrzał się na Jerzego i przekornie uśmiechnął:<br>&lt;page nr=237&gt; - Tylko nie złość się, stary. Złość piękności szkodzi!<br>Szretter wyciągnął się na wznak. Znów miał ponad sobą pogodne, bezgłośne niebo. Ale słońce wyżej się nieco wzniosło i oślepiający blask począł go razić w oczy. Zamknął więc powieki. Nagrzane powietrze wibrowało delikatnym bzykaniem much. W wiklinie kos krótko zagwizdał. Ścichł. Z daleka odpowiedział mu drugi.<br>Wiosną i latem w świąteczne popołudnia, od czwartej, piątej począwszy, tradycyjnie ściągały do kawiarni Bałabanowicza tłumy ludzi. Od lat słynął Bałabanowicz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego