na swojej drodze. Gałęzie i kawałki poszycia maszyny wystrzelone wysoko w górę opadały koziołkując w powietrzu na ziemię wokół miejsca uderzenia. Kilka większych elementów pokoziołkowało dalej w różnych kierunkach. Wokół w promieniu prawie dwóch kilometrów płonęło poszycie.<br>Główną przyczyną wypadku było zamarznięcie siłownika wspomagającego. Bardzo szybko uporano się z tym niedomaganiem i już po 21 dniach samoloty mogły wznowić akcje.<br>Prędkość samolotu okazała się wielką zaletą tej rozpoznawczej maszyny. Ich załogi mogły teraz swobodnie wchodzić we wskazany im do penetracji rejon nawet na maksymalnej prędkości lotu bez realizacji jakiegokolwiek manewru pozoracyjnego czy obronnego. i nie ma się czemu dziwić. Tego wprost