swoje miejsce. Podeszłam do okna. Widok był przepiękny i sytuacja wewnątrz stanowiła z nim niemiły zgrzyt.<br>- Dobra jesteś - powiedział z nienawistnym uznaniem. - Nie szkodzi, spróbujemy inaczej...<br>Tego nie przewidziałam. Najpierw utrwalił w moim umyśle miejsce, o które mu chodziło, a potem zaczął wyciągać to ze mnie metodą naukową. Popadłam w niejaką rozterkę, bo z jednej strony bałam się panicznie wszelkich urządzeń elektrycznych, a z drugiej już dawno marzyłam o zapoznaniu się z wykrywaczem kłamstw. Byłam jednakże pewna, że nie uczynią nic takiego, od czego mogłabym stracić zdrowie i pamięć, nie protestowałam więc, kiedy zaprowadzili mnie do pokoju, wyglądającego jak laboratorium, gabinet