o tak późnej porze, oznajmił, iż muszą natychmiast wyjechać do Iks, telefonowano z fabryki, na jednym z oddziałów wydarzyła się awaria; uzgodniliśmy, że odwiedzę Wiatorów w Iks za miesiąc, niestety, nie dane mi było spełnić mojej obietnicy; podczas raczenia się pasztetem z pelikana u artysty C. zmuszony byłem do skarcenia niejakiego H., który głośno wyrażał przypuszczenie, że jestem Belialem, jednym z kolegów Belzebuba, w innej sytuacji nie zwróciłbym na tę bzdurę uwagi, tam jednak musiałem zareagować, gdyż byłem w towarzystwie panny N., zagorzałej materialistki, inwektywa H. godziła więc w dobre imię panny. Na moje ciosy karate H. odpowiedział ciosami antykarate i