i któż by słuchać mógł bez niego tej cudownej mazowieckiej pieśni? Cóż dopiero ona nieboraczka, co od lat tylu nie znała innej muzyki, tylko wycia i śmiechy diable? Jaś też grał, co się nazywa, doskonale. Nie umiał ci on wyprawiać smyczkiem po strunach takich dziwnych skoków, jak na przykład dzisiaj niejeden okrzyczany szarlatan, ale od pierwszego dotknięcia skrzypek tak się duszą całą wysilił w piosnkę graną, że zapomniał o Bonie i strachu, o wszystkim wokół siebie, wyśpiewując w głębi duszy słowa, których nutę wygrywał. Toteż jednostajna melodia piosenki z każdą zwrotką nabierała nowego wyrazu, ruchu i dźwięku, a kiedy przyszedł w