łachmaniarza, włóczęgę, który przypatrywał mi się uparcie i podejrzliwie. Poczułem lęk i szybko zamknąłem okno, skryłem się za mlecznym szronem. Coś tu jest nie w porządku, ten człowiek chciał mnie napaść i zabić za to, że się pojawiłem w oknie. Czułem, że popełniłem jakieś przekroczenie, że się zdradziłem ze swoją nielegalną i grzeszną obecnością, za co mi przyjdzie zapłacić. Pospiesznie wszedłem na górę, tam trwała rozmowa... no nic, no nic - głupstwo. Teraz, w mieszkaniu na Zyblikiewicza przypomniała mi się twarz tamtego człowieka i nagle nie było to głupstwo. To było po prostu ostrzeżenie... i jeszcze. Ten człowiek patrzący tak natarczywie w