Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 47
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
napięcie, całujemy się przez otwarte okno, potem już razem liczymy przyjeżdżające samochody. A więc są wszyscy, nikt nie został. Euforia, nikt w tej chwili nie myśli o czekającym nas powrocie. Resztę nocy spędzamy przed szpitalem w Hrasnicy, na przedmieściach Sarajewa. Krajobraz księżycowy: domy albo zupełnie zrujnowane, albo ostro poprute kulami, niemal we wszystkich oknach folia zamiast szyb. Ludzie stoją przed hydrantem w długiej kolejce po wodę. Podobno nie jest tu zbyt bezpiecznie, więc przenosimy się do Sokolovici, w trójkącie między Hrasnicą, Ilidżą a lotniskiem. Mały placyk, między magazynami Merhametu (muzułmańskiego odpowiednika "Caritasu", dla którego wieziemy nasz ładunek), budynkiem jakiegoś lokalnego dowództwa
napięcie, całujemy się przez otwarte okno, potem już razem liczymy przyjeżdżające samochody. A więc są wszyscy, nikt nie został. Euforia, nikt w tej chwili nie myśli o czekającym nas powrocie. Resztę nocy spędzamy przed szpitalem w Hrasnicy, na przedmieściach Sarajewa. Krajobraz księżycowy: domy albo zupełnie zrujnowane, albo ostro poprute kulami, niemal we wszystkich oknach folia zamiast szyb. Ludzie stoją przed hydrantem w długiej kolejce po wodę. Podobno nie jest tu zbyt bezpiecznie, więc przenosimy się do Sokolovici, w trójkącie między Hrasnicą, Ilidżą a lotniskiem. Mały placyk, między magazynami Merhametu (muzułmańskiego odpowiednika "Caritasu", dla którego wieziemy nasz ładunek), budynkiem jakiegoś lokalnego dowództwa
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego