mądrość brał prosto z kielicha. Książki rzeczywiście czytał jak żaden oficer, a co do picia, to tego nikt nie widział, bo Pawłowski zawsze był taki sam, już od szóstej w koszarach. Czasami wszakże wpadał w zadumę i częściej wsadzał palec za kołnierz chcąc obluźnić ucisk tej obroży na rozdęte żyły niemocnego już serca - po tym tylko można było poznać, że chorąży dobrze dziś nad czystą prawdą medytował.<br><page nr=176> Pawłowskiemu Szczęsny wiele zawdzięcza, może nawet życie, bo ten go z siódmej kompanii wyreklamował. U niego dopiero przyszedł do siebie, poczuł się w wojsku, chociaż nie mógł zrozumieć, czym się trzyma ten pluton, skoro