życiową. I w tym sensie dokonywało się niemal powszechnie.<br>Niemal, bo jak zawsze i wszędzie, tak i wtedy znajdowali się nonkonformiści. Zgodni z całym społeczeństwem w ocenie sytuacji, tylko jeszcze bardziej zajadli, głębiej oburzeni, nie umiejący pohamować własnych reakcji, niespokojni i magazynujący w sobie energię. Natomiast wobec pewnika o absolutnej niemożności przeciwdziałania złu - sceptyczni. Znali istotę uwarunkowań, jakie ich ograniczały, nie gorzej niż ich otoczenie. Może lepiej, bo bardziej uparcie nad nimi myśleli. Po wielekroć słyszeli wszystkie rozsądne argumenty wskazujące na beznadziejność tłuczenia głową w ścianę. Argumenty zresztą były mocne, nie umieli ich obalić, nie potrafili odpowiedzieć na nie programem skutecznego