zajuszona, gramoliła się niezdarnie z ziemi, inni z bezpiecznej odległości przyglądali się tej dziwnej scenie przerażonymi oczami.<br>Kiedy nie stało przeciwników, Polek uniósł wolno rękę do twarzy, przetarł nią czoło, nos i usta, a potem patrzył długo na krew ściekającą sutymi kroplami z palców. Następnie zbladł raptownie i jakimś sennym, niemrawym ruchem osunął się na ziemię.<br>Poczuł mdłości, mokre zimno oblepiło mu ciasno głowę, zdawało mu się, że wirując dookoła własnej osi zapada się w chłodną nicość.<br>Kękuś czknął, zebrał się na kolana. Patrzył chwilę w stronę Polka, który siedział bez ruchu pod drzewem. Następnie wstał i chwiejnym krokiem zbliżył się