sobie, że siedzę tu już przeszło trzy i pół miesiąca. Całe szczęście, że prowadziłam kalendarz, bo inaczej gotowa byłabym przysięgać, że ten pobyt w kazamatach trwa nie tylko całe lata, ale wręcz całe wieki. Wydawało mi się, że wylądowałam na skalistym, bretońskim wybrzeżu w zeszłym stuleciu. Podróż przez Atlantyk, olbrzymia, nieograniczona przestrzeń wody i nieba oddaliły się ode mnie tak, że niemal przestałam wierzyć w ich istnienie. Mój świat stanowiła ciasna, potwornie duszna, czarna, wilgotna nora.<br>Obmierzły łajdak wyjechał, nie doczekawszy się objawów mojej skruchy, i miało go nie być dwa tygodnie, o czym powiadomił mnie cieć.<br>Oparta na lewym łokciu