Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
rzęsy. Palącym papierosy zaszywał usta niebiańską dratwą. Tym, którzy pili herbatę i obcinali paznokcie, tworzył między palcami błony z anielskiej śliny. Kobelskiemu zszywał nogawki spodni, więc stara cezetka gasła po psim kichnięciu.
Cherub był ochroniarzem kamienicy. Bo dzisiaj nie ma już stróżów - dzisiaj są ochroniarze. Tamten na górze stwierdził, iż nieopatrznym słowem czy gestem lokatorzy mogą się dorobić manka w Jego księdze rachunków. Taki Zygmunt Drzeźniak miał jeszcze czas. Mógł sobie spokojnie przeklinać los, mógł się "wprowadzać" i "wyprowadzać", mógł do woli olewać Tamtego. Ale reszta? Przecież komornika do ich mieszkań nie wyśle. Tamten domagał się ich dusz. Dusz steranych życiem
rzęsy. Palącym papierosy zaszywał usta niebiańską dratwą. Tym, którzy pili herbatę i obcinali paznokcie, tworzył między palcami błony z anielskiej śliny. Kobelskiemu zszywał nogawki spodni, więc stara cezetka gasła po psim kichnięciu.<br>Cherub był ochroniarzem kamienicy. Bo dzisiaj nie ma już stróżów - dzisiaj są ochroniarze. Tamten na górze stwierdził, iż nieopatrznym słowem czy gestem lokatorzy mogą się dorobić manka w Jego księdze rachunków. Taki Zygmunt Drzeźniak miał jeszcze czas. Mógł sobie spokojnie przeklinać los, mógł się "wprowadzać" i "wyprowadzać", mógł do woli olewać Tamtego. Ale reszta? Przecież komornika do ich mieszkań nie wyśle. Tamten domagał się ich dusz. Dusz steranych życiem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego