wyraźnym skrępowaniem <page nr=268>. - Ale ja widywałem <br>cię dosyć często. Naprzeciwko twojej szkoły jest taka mała kawiarenka, zachodziłem <br>tam najczęściej prosto z pociągu, siedziałem przy oknie i patrzyłem...<br> - Na mnie? - szepnęła Ula bojąc się uwierzyć. Na mnie?<br> - Czasami szłaś sama, czasami z Pestką - doktor mówił swobodniej, na ustach <br>błąkał mu się teraz niepewny, serdeczny uśmiech. - Czasem z innymi koleżankami. <br>Przyglądałem ci się...<br> - Trzeba mnie było zawołać! - krzyknęła żałośnie. Wyobraziła sobie nagle, jak <br>biegłaby na takie spotkanie, i poczuła dotkliwy ból, że ominęło ją tyle szczęścia. <br>Ach, czemu mnie nie zawołałeś!<br> Dopiero kiedy przebrzmiały te słowa, zdała sobie sprawę, że powiedziała ojcu <br>-ty.<br> - Ile