Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
czuliśmy jego niemal cielesną obecność i słyszeliśmy jego oddech,
i wstałem, i otrzepałem z piasku nagie kolana, i samotnie wracałem do miasta witającego mnie ukrytymi za litym murem sadami i ogrodami, które - wierzyłem w to niezachwianie - kiedyś się przede mną otworzą i wkroczę - pokonawszy zaklęciem wiodącą tam furtkę - w ich niepokalaną zieleń, i otoczy mnie senny czar sprzyjający cudom i dziwom, i - któż wie - może odpłynę stamtąd na latającym dywanie lub na smoku, prosząc swoje dobre duchy, aby prowadziły mnie na zachód.
Cud w Esfahanie
Wieczór wtapiał się w noc: z wolna rozmazywały się, zacierały kontury dworku i oficyn naszej piętnastki
czuliśmy jego niemal cielesną obecność i słyszeliśmy jego oddech,<br>i wstałem, i otrzepałem z piasku nagie kolana, i samotnie wracałem do miasta witającego mnie ukrytymi za litym murem sadami i ogrodami, które - wierzyłem w to niezachwianie - kiedyś się przede mną otworzą i wkroczę - pokonawszy zaklęciem wiodącą tam furtkę - w ich niepokalaną zieleń, i otoczy mnie senny czar sprzyjający cudom i dziwom, i - któż wie - może odpłynę stamtąd na latającym dywanie lub na smoku, prosząc swoje dobre duchy, aby prowadziły mnie na zachód.<br>&lt;tit&gt;Cud w Esfahanie&lt;/&gt;<br>Wieczór wtapiał się w noc: z wolna rozmazywały się, zacierały kontury dworku i oficyn naszej piętnastki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego