Typ tekstu: Książka
Autor: Ostrowicka Beata
Tytuł: Kraina kolorów - księga intryg
Rok: 1999
trawy i kilkanaście owoców l'dresty, a woda chlupotała w wiadrze, które zrobiłam z olbrzymich liści rosnących opodal strumienia.
- Jesteś. Nareszcie - wyszeptał na mój widok Dyjon. - Myślałem, że cię dopadły muloki. - Zamknął za mną drzwi i poprowadził w kąt, gdzie mieściły się nasze posłania. - Jesteś cała? Zdrowa? - Patrzył na mnie z niepokojem.
- Co masz do jedzenia? Co? - dopytywała się niecierpliwie Zandina.
Wręczyłam jej koszulę, a Dyjonowi wiadro. Położyłam się na liściach.
- Coś się stało? - Dyjon podszedł do mnie. Słyszałam Zandinę, która już jadła.
- Nic.
Chociaż nadal leżałam z zakrytą twarzą, prawie że widziałam, jak Dyjon przestępuje z nogi na nogę, co, jak
trawy i kilkanaście owoców l'dresty, a woda chlupotała w wiadrze, które zrobiłam z olbrzymich liści rosnących opodal strumienia.<br>- Jesteś. Nareszcie - wyszeptał na mój widok Dyjon. - Myślałem, że cię dopadły muloki. - Zamknął za mną drzwi i poprowadził w kąt, gdzie mieściły się nasze posłania. - Jesteś cała? Zdrowa? - Patrzył na mnie z niepokojem.<br>- Co masz do jedzenia? Co? - dopytywała się niecierpliwie Zandina.<br>Wręczyłam jej koszulę, a Dyjonowi wiadro. Położyłam się na liściach.<br>- Coś się stało? - Dyjon podszedł do mnie. Słyszałam Zandinę, która już jadła.<br>- Nic.<br>Chociaż nadal leżałam z zakrytą twarzą, prawie że widziałam, jak Dyjon przestępuje z nogi na nogę, co, jak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego