Kękusia?<br>- Ja? - zdziwił się niewinny Polek.<br>- Ty, rarogu ty...<br>- Ja? - beznadziejnie spróbował powtórzyć ten sam chwyt retardacyjny.<br>- Ty, ty, bo zaraz wezmę koczergę, to przypomnisz.<br>- Ja nie brałem.<br>- A kto, może Duch Święty, nie przymierzając?<br>- Co to ja chciałem powiedzieć? - wtrącił się posterunkowy. <br>- Przyznaj się lepiej od razu, bo będą nieprzyjemności, że tak powiem. Widzieli ciebie na rowerze.<br>- Zostawiłem koło przejazdu.<br>- Bez dozoru, że tak powiem, zostawiłeś?<br>- No, zostawiłem. Oni widzieli. Nastała przykra cisza. Pan Maciejko chrząknął kilkakrotnie, poskrzypiał zeschłymi cholewami.<br>- Pan Kękuś - człowiek państwowy. Państwo to rzecz wiadoma. Będą nieprzyjemności, na posterunku jest doniesienie.<br>- Pan Maciejko, niech pan ratuje. On