usypiała bliźniaczki, a Maciek, pochylony nad stołem, kreślił do późna w noc rysunki, jaskrawo oświetlony lampą techniczną. Nikomu tam <page nr=28> Aurelia nie przeszkadzała, była na swoim miejscu. Wszyscy ją lubili, akceptowali nawet jej wady.<br>I wszystko to ona sama, własnymi rękami, popsuła!<br>Na kilka dni przed śmiercią mamusi wróciła ze szpitala, nieprzytomna z żalu, udręczona jej cierpieniem - i ledwie weszła do dużego pokoju - rozpłakała się. Usiadła w pluszowym fotelu profesora i nie mogła się uspokoić, wypłakiwała z siebie cały ból i strach. Nagle z głębi mieszkania przybiegł Maciek, przestraszony tymi odgłosami, ukląkł przy fotelu i pogłaskał ją po głowie. Nic nie powiedział