nie boi się, że przegapi zejście Dyzia, bo strumyczek schodzących z pokładu na rampę przystani nad Hudsonem jest nadal cieniutki. Poza tym na orkiestrę i tak przyjdzie poczekać, pasażerowie mają pierwszeństwo, i słusznie, bo większość z nich wygląda, jakby za chwilę miała się rozlecieć, opalenizna na ich pergaminowej cerze wygląda nieprzyzwoicie, jak olejna farba. Przeciętny wycieczkowicz jest chyba po osiemdziesiątce. Carlos odwraca wzrok od kraciastych marynarek i różowych elastycznych spodni i rozdrażniony decyduje się na zakup, o którym marzy od półtorej godziny. Arabski kioskarz najpierw udaje, że nie rozumie, lecz wreszcie do paczki papierosów dorzuca - należące się przecież - darmowe zapałki. Carlos