macki meduzy. Skłębione w fantastyczne kształty chmury skręciły się w potworny lej. Drakkar kręcił się w kółko z niesamowitą prędkością. Maszt trzasnął jak zapałka, zerwany żagiel pomknął nad grzywaczami niby ogromny albatros. <br>- Wiosłuj, wiara! <br>Przez własne wrzaski, poprzez zagłuszający wszystko huk żywiołów, usłyszeli jednak krzyk ludzi z "Alkyone". Krzyk tak niesamowity, że włosy stanęły im dęba. Im, starym wilkom morskim, krwawym berserkerom, żeglarzom, którzy widzieli i słyszeli niejedno. <br>Puścili wiosła, świadomi bezsiły. Osłupiali, przestali nawet krzyczeć. <br>"Alkyone", wciąż wirując, powoli wzniosła się nad fale. I wznosiła coraz wyżej i wyżej. Widzieli ociekający wodą, obrośnięty muszlami i glonami kil. Zobaczyli czarny kształt