Typ tekstu: Książka
Autor: Zaniewski Andrzej
Tytuł: Król Tanga
Rok: 1997
Afrodyty opłakującej umierającego Adonisa.
Patrzyła na Warszawę, jakby zobaczyła ją po raz pierwszy, a wszystkie poprzednie spojrzenia na to miasto były złudne, zamglone, niepełne. Jakby nie mieszkała tu od urodzenia, lecz odnalazła się raptownie na obcej ulicy, rzucona przez dziwny los, złośliwy przypadek. Ludzie przestali się uśmiechać, stali się czujni, niespokojni, wpatrywali się w niebo, oczekując kolejnego nalotu... Spoglądali w jasny, wysłoneczniony, wysoki błękit z nieufnością i lękiem, jakby nagle zostali oszukani. Nienawidzili i bali się tego nieba. Jeszcze niedawno frunęły tędy bociany, czaple, żurawie. Klucze ptaków ciągnęły na południe wzdłuż wyjątkowo płytkiej tego lata Wisły, opadając niekiedy na rozległe, piaszczyste
Afrodyty opłakującej umierającego Adonisa.<br>Patrzyła na Warszawę, jakby zobaczyła ją po raz pierwszy, a wszystkie poprzednie spojrzenia na to miasto były złudne, zamglone, niepełne. Jakby nie mieszkała tu od urodzenia, lecz odnalazła się raptownie na obcej ulicy, rzucona przez dziwny los, złośliwy przypadek. Ludzie przestali się uśmiechać, stali się czujni, niespokojni, wpatrywali się w niebo, oczekując kolejnego nalotu... Spoglądali w jasny, wysłoneczniony, wysoki błękit z nieufnością i lękiem, jakby nagle zostali oszukani. Nienawidzili i bali się tego nieba. Jeszcze niedawno frunęły tędy bociany, czaple, żurawie. Klucze ptaków ciągnęły na południe wzdłuż wyjątkowo płytkiej tego lata Wisły, opadając niekiedy na rozległe, piaszczyste
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego