Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
pasterzy świeżego mleka, poprosiłam, żeby mnie jeszcze tam nie prowadził, bo na przełęczy tak pięknie i przyjemnie, i rosną jodły - to połóżmy się lepiej tu w cieniu - rzekłam - odpocznijmy - a gdy Diego się położył i nie dotknął mnie, tylko spytał, dlaczego jestem okrutna, i gdy nagle wybuchnął płaczem, że tak niesprawiedliwie ukarałam go tego ranka, wtedy ja objęłam go, przytuliłam jego głowę do piersi i powiedziałam: - Nie płacz, już będzie dobrze. - Zaczął mnie całować po rękach, a patrzył, jakby mu te słowa pociechy opowiadał anioł. - Dolores... - mówi - ja przecież... - Ale nie dokończył, znowu płacze. - Ja przecież... - powtórzył. Tulę go z miłości
pasterzy świeżego mleka, poprosiłam, żeby mnie jeszcze tam nie prowadził, bo na przełęczy tak pięknie i przyjemnie, i rosną jodły - to połóżmy się lepiej tu w cieniu - rzekłam - odpocznijmy - a gdy Diego się położył i nie dotknął mnie, tylko spytał, dlaczego jestem okrutna, i gdy nagle wybuchnął płaczem, że tak niesprawiedliwie ukarałam go tego ranka, wtedy ja objęłam go, przytuliłam jego głowę do piersi i powiedziałam: - Nie płacz, już będzie dobrze. - Zaczął mnie całować po rękach, a patrzył, jakby mu te słowa pociechy opowiadał anioł. - Dolores... - mówi - ja przecież... - Ale nie dokończył, znowu płacze. - Ja przecież... - powtórzył. Tulę go z miłości
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego