dziennikarzom, że on, prawda, zna więcej tajnopisów, niż dotąd ujawniono. Sufity pomieszczeń, gdzie obradują zatroskani fachowcy, całe są w przeciekach; swojska odmiana szpiegomanii sprawia nielichą frajdę zagranicznym obserwatorom. Tyle się naczytali o przezroczystym państwie, a jakoś na to nie wpadli, że ta przezroczystość zaczęła się od wywiadu - odkopywania źródeł informacji, nietrudnych do zidentyfikowania, bo przecież da się ustalić, czyja była Druga Ręka, dzięki której w tej Pierwszej znalazła się kartka z raportem. Czy po podobnych incydentach absolwenci akademii w Kiejkutach skłonią do współpracy kogokolwiek? Gdzie znajdą udomowionego Klossa? Bezpieczniej zapisać się na żywą torpedę, bo torped pewnie też nie mamy.<br><br>Wyuczona