trudem powstrzymywał nogi, by kroczyć wolno. Ab-Raham czuł niecierpliwe <br>drżenie podpierającego ramienia.<br>- Siądę tutaj na kamieniu, mój synu, a ty idź sam na spotkanie żony twojej...<br>Uśmiechnęli się do siebie wzajemnie, Izaak z tłumaczeniem, ojciec z rozgrzeszeniem. <br>Młody poskoczył żwawo naprzód, lecz wnet zwolnił kroku. Rozróżniał już wyraźnie <br>dwie niewieście postacie na pierwszym wielbłądzie obok Elizera i wrodzona nieśmiałość, <br>której się wstydził, a pokonać nie umiał, spętała mu nogi. Stanął na drodze <br>wahający i niepewny. Tamci spostrzegli go również.<br>- Kto idzie naprzeciw nam? - spytała Semja, mamka Rebeki, towarzysząca dziewczynie, <br>jak niegdyś Noa towarzyszyła Sarai.<br>- Izaak syn Ab-Rahama - odparł poważnie