podszedł do kapłana. Ten cofnął się, ale utknął na stojących za jego plecami wieśniakach.<br>- O to wam chodziło, jeśli się nie mylę, czcigodny? - spytał Regis, unosząc podkowę. - Chrzest ognia? Jeśli tak, mniemam, że boży wyrok jest jednoznaczny. Dziewczyna jest niewinna. Jej obrońcy są niewinni. I ja, imaginujcie sobie, też jestem niewinny.<br>- Po... po... pokażcie rękę... - zabełkotał kapłan. - Czy nie oparzona...<br>Cyrulik uśmiechnął się po swojemu, zaciśniętymi ustami, po czym przełożył podkowę do lewej dłoni, a prawą, całkiem zdrową, zademonstrował najpierw kapłanowi, potem zaś, unosząc wysoko, wszystkim. Tłum zaryczał. <br>- Czyja to podkowa? - spytał Regis. - Niech właściciel weźmie ją sobie.<br>Nikt się nie