imię. Nie wiem, czemu myślałem, że inaczej, <br>może Piotr... Musimy mu pomóc, Dominiko - patrzy badawczo <br>w szeroko otwarte, bardzo teraz świetliste oczy.<br>- Ma kłopoty - zasępił się dziadek. - No... <br>złe dni jak my. Pinokio uciekł - rzuca niezrozumiałą <br>tak od razu wiadomość.<br>- Jak to... Pinokio? - właśnie nic nie rozumie <br>Dominika.<br>- A mówię niewyraźnie? - irytuje się <br>dziadek. - Adam liczył na niego, rozumiesz? Paweł mi <br>wszystko wytłumaczył. Tobie nie? - pyta, zaraz <br>potem macha ręką i nie czeka na odpowiedź.<br>Jest zmartwiony zmartwieniem Adama i Pawła, to nie złość, <br>nie krzyczał na ciebie, Dominiko, nie bądź przewrażliwioną <br>gęsią...<br>- Nie - mówi Dominika.<br>- Więc widzisz! - cieszy się dziadek