powiedział wylewnie i zapragnął mnie uścisnąć.<br>Cofnęłam się. Objął powietrze.<br>- Nauczyła cię nienawiści - skonstatował z gniewem.<br>Wzruszyłam ramionami. Kroczył koło mnie wysoki, chyba nadal bardzo przystojny, podobny do mnie kolorem włosów, oczu, rysunkiem twarzy. Właśnie to podobieństwo było przez niego podkreślane nieustannie w sądzie, jako niezaprzeczalny dowód ojcostwa. Tak jak niezaprzeczalne były dowody niewierności Danuty. Wielka szkoda, że tylko to drugie było kłamstwem. Szliśmy powoli, aż dotarliśmy do ostrego zakrętu, którym tramwaje, ryzykując każdorazowo wykolejenie, skręcały w Aleje Marcinkowskiego, aby potem na łeb na szyję zjechać w dół do Placu Świętokrzyskiego. Zatrzymałam się. Popatrzyłam na śliczny kościółek Świętego Marcina z przepięknymi