I zwolniwszy kroku, patrzyła pełnymi oczami na to<br>pole, jakby coś tam się działo, co tylko ona widziała, lub po prostu<br>próbowała uwierzyć, że to jest to samo pole, któreśmy mijali idąc do<br>wsi. - Rzeczywiście. Popatrz - wciąż się temu polu dziwiąc, jeszcze<br>bardziej zwolniła kroku, że gdyby ktoś nas spotkał, nigdy by się nie<br>domyślił, że czegoś szukamy. - Rzeczywiście. - I w tej samej chwili ta<br>niepewność na nowo w niej odżyła. - Ale tamto, synu, było jakby<br>dłuższe. Na to nigdy bym nie powiedziała, że ktoś bogacz. Bo i jaki tam<br>bogacz, kawał piachu. Kartofle, no, to jeszcze się urodzą. I to jak