Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
co? Tfu, lepiej nie mówić.
- Więc co mam robić? Jak to wszystko? Gdzie mam szukać czynu?
- Nie kłopocz się o to. Jak raz wstaniesz i popędzisz, to czyn będzie czekał na ciebie za każdym rogiem ulicy.
- Ale jak, co? Jak zacząć? Co najpierw? Ja nie wiem, ja nie umiem, jeszcze nigdy w życiu nie próbowałem. Zrobię wszystko i natychmiast, ale co? Powiedz tylko. Rozkaż. Więc...
- Uciekaaaaj! - zawył głos tak potężnie, że poderwałem się i usiadłem na łóżku. Popatrzyłem z przerażeniem, czy nie obudzili się moi współtowarzysze. Jednakże żadnych współtowarzyszy nie było, tylko w muślinowej gęstwinie jaśniały białe, nieruchome cienie.
Zerwałem się i ubrałem
co? Tfu, lepiej nie mówić.<br>- Więc co mam robić? Jak to wszystko? Gdzie mam szukać czynu?<br>- Nie kłopocz się o to. Jak raz wstaniesz i popędzisz, to czyn będzie czekał na ciebie za każdym rogiem ulicy.<br>- Ale jak, co? Jak zacząć? Co najpierw? Ja nie wiem, ja nie umiem, jeszcze nigdy w życiu nie próbowałem. Zrobię wszystko i natychmiast, ale co? Powiedz tylko. Rozkaż. Więc...<br>&lt;page nr=196&gt; - Uciekaaaaj! - zawył głos tak potężnie, że poderwałem się i usiadłem na łóżku. Popatrzyłem z przerażeniem, czy nie obudzili się moi współtowarzysze. Jednakże żadnych współtowarzyszy nie było, tylko w muślinowej gęstwinie jaśniały białe, nieruchome cienie.<br>Zerwałem się i ubrałem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego