nie patrząc - spogląda,<br> Nie czuwając - pożąda,<br>On jest tam, a my tu bezdomni -<br> On niepokój przeczuwa nasz<br> I ma zmyśloną twarz,<br>I nigdy nam tego nie zapomni.<br><br> W każdem godzin ogniwie<br> Wymijamy się chciwie,<br>Ludzie i rośliny, my i zwierzęta,<br> A księżyc swym cieniem wzdłuż<br> Wędruje w cieniu róż,<br>Chociaż nigdy tego nie pamięta.<br><br> Poprzez mgieł niedorzeczność<br> Drzewa grążą się w wieczność,<br>Pogardzając tymi, co już umarli,<br> Tylko księżyc zapada w nów,<br> Pragnąc zmartwychwstać znów,<br>A myśmy się temu nie oparli.<br><br> Chodźmy ludzkim zwyczajem,<br> Nawołując się wzajem,<br>Nieśmy chleb zaklęty w to, co się marzy,<br> Nieśmy białą, wilgotną sól<br> Z kwiatów