jasne i długie, a powieki delikatne jak prześwietlone <br>słońcem muszelki. - Myślałam, że rano mogę <br>sobie pożyczyć twoją plażę...<br><br>Siedzieli przy kolacji, był poniedziałek, do soboty, której <br>nie chcieli i na którą czekali, daleko. Padał deszcz, <br>będą tłukli się po świetlicy od ściany do <br>ściany, po korytarzach i łazience, ponurzy i nijacy jak <br>pogoda. Wreszcie się wściekną, pokłócą, może <br>pobiją. Wychowawcy już od dobrej godziny patrzą na zegarki, <br>czekają końca dyżuru. Zaraz za bramą zapomną o Domu <br>przy Zakolejowej. Kto ma w nocy dyżur? Rybka? Dadzą mu w kość, <br>napoci się do rana, nie uśnie.<br>I wtedy obok stołu coś szurnęło. Przeciskając