z łóżka i podchodzi do ściany, gdzie obok lustra powinien wisieć kalendarz. Odnajduje mięsisty, prostokątny kształt domowego raptularza, niesie go w pobliże okna. Z dachu padają na ziemię rzadkie krople wody deszczowej, przebite sztychem szklistego światła.<br>Święty Jerzy, przegięty wdzięcznie na białym rumaku, godzi piką w zieloną łapę smoka pełzającego nikczemnie po ziemi. I rycerza, i potwora nie oszczędziły muchy, zmieniając trochę sens tej apoteozy. Retusz sprawił, że święty uśmiecha się kątem ust, a zniekształcone oko bazyliszka patrzy jakoś niepoważnie i porozumiewawczo. Polek śpiesznie odwraca kartki, szuka tej, która na odwrocie zawierała wiersz trafny i bardzo głęboki, sposobny do przepisania. Ale