że płaci naprawdę niewiele. Potem ustawia je u siebie w mieszkaniu, dba o nie, czyści, poleruje, przyprawia utłuczone nosy i uszy, przestawia po sto razy tak długo, aż poczują się dobrze na nowym miejscu. On daje im uczucie, którego od dawna były pozbawione, kiedy leżały gdzieś zakurzone na półce i nikogo nie interesowały, a dawni właściciele dawno już o nich zapomnieli. Teraz pogodny, stary Żyd pieści je i zachwyca się nimi na nowo. Każdy, kto go odwiedza, wchodzi i siada cicho na środku, i nic nie mówi przez kilka minut, bo w jego mieszkaniu jest jak w bajce, jak na strychu