Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 5 (153)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
był jednak silniejszy, a pijacka furia jeszcze siłę potęgowała. Jednym ciosem pięści zwalił ją znowu z nóg. Przewróciła się na wersalkę, jak bezradny żuk: na plecy. Mąż powtórnie chlusnął na nią benzyną, a potem polewał tak długo, aż opróżnił kanister. Tym razem zmoczył ofiarę całkowicie, nie została na niej sucha nitka. Wyrzucił pusty kanister pod stół. Wziął do ręki zapalniczkę, potarł kółko i przysunął płomyk do żony.
Halina Bilewicz zapłonęła jak żywa pochodnia, ogień natychmiast zajął całą jej postać. Płomienie buchały jak szalone, ale nie otrzeźwiły Juliana. Tą samą zapalniczką przypalił sobie papierosa, usiadł na krześle i przyglądał się. Zachowywał stoicki
był jednak silniejszy, a pijacka furia jeszcze siłę potęgowała. Jednym ciosem pięści zwalił ją znowu z nóg. Przewróciła się na wersalkę, jak bezradny żuk: na plecy. Mąż powtórnie chlusnął na nią benzyną, a potem polewał tak długo, aż opróżnił kanister. Tym razem zmoczył ofiarę całkowicie, nie została na niej sucha nitka. Wyrzucił pusty kanister pod stół. Wziął do ręki zapalniczkę, potarł kółko i przysunął płomyk do żony.<br>Halina Bilewicz zapłonęła jak żywa pochodnia, ogień natychmiast zajął całą jej postać. Płomienie buchały jak szalone, ale nie otrzeźwiły Juliana. Tą samą zapalniczką przypalił sobie papierosa, usiadł na krześle i przyglądał się. Zachowywał stoicki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego