on chce wysiąść - domyśliła się Margit. Gdy tylko nacisnęła klamkę, kulawy wysunął się na drogę, wyszarpnął kij, dopadł pasterzy, opowiadał wymachując dłońmi.<br>Lewa strona szosy już była wolna, Istvan wtłoczył się między szare grzbiety spychając stado.<br>Kiedy wtopili się w niebieskawy chłód nocy, zapytał:<br>- Nic cię nie uderzyło w wędrówce nomadów?<br>Milczała.<br>- Oni szli cicho, jakby pędzili skradzione stada, owce nie miały brzękadeł, a krowy kołatek, nawet psy nie szczekały... Roztopili się w mroku.<br>- Tylko zapach tlącego się drewna został i odór ropiejącej rany, tak jakby on jeszcze siedział za nami - skuliła się z gniewem. - Nawet nie jestem pewna, czy nie