gruncie rzeczy się przydają. Nabiera się choćby wprawy w obsłudze sprzętu. No i ratuje się czyjeś życie - nieważne, czyje. W imieniu kotów, bocianów i gapia-malkontenta, dziękujemy Wam, strażacy!<br><au>(wit)</></><br><br><div type="art"><br><br><tit>Komu Zakopane czyli</tit><br><br><tit>Z widelcem po rosół</><br><br>Tego, że organizowanie w Zakopanem tzw. "otwartych" imprez w pełni sezonu jest znakomitym nośnikiem reklamowo-promocyjnym, zdają się pod Tatrami nie dostrzegać... jedynie autochtoni. Mniejsza o przeciętnego "Kowalskiego", (pardon, raczej Gąsienicę, Styrczulę czy Bachledę), gorzej, że zmysłu marketingowo-rozrywkowego (czy może chęci) nie mają ludzie, którym miasto płaci właśnie za tworzenie atrakcyjnego wizerunku Zakopanego. "Chudą" i kompletnie niedopasowaną do socjologicznego i wiekowego przekroju ludzi