i Léger są w łaskach, bo o nich jako o komunistach i przedtem mówiono bez wyzwisk. Nawet krytyka Picabii, Duchampa, Arpa i Maxa Ernsta jest utrzymana w tonie nieagresywnym. Kiedy autor pisze o Mondrianie, o Bauhausie, przechodzi na unizm Strzemińskiego i nawet wspomina suprematyzm Malewicza i konstruktywizm Tatlina, więc okres nowatorskiego proletkultu, o którym jeszcze Strzemiński opowiadał mi z zimną wściekłością, jak się po nim "żelaznym tankiem" przejechali bolszewicy likwidując wspaniały, jego zdaniem, eksperyment. Ekspresjonizm jest znów w tym artykule przepracowany serio i wprost nie można uwierzyć, że to pisze ten sam dawny Porębski. Dopiero na samym końcu powtarza on komunały