doświadczona. A jednak cały czas się rozmijaliśmy, nie potrafiła znaleźć na mnie sposobu, a może ja po prostu nie chciałem być zdobywany... <br>Widzę, jak zjawiskowo ubrana w czarny opięty golf, minispódniczkę, w wysokich ponad kolana skórzanych butach, chuda do granic możliwości wodzi za mną wzrokiem w czasie sylwestra w jakimś nowomodnym klubie bilardowym. Pamiętam, że podnieca mnie ta sytuacja, a jednocześnie wiem, że to byłby upadek, i mówię sobie: nie. Po co zresztą walczyć o coś, co jest już poddane? Widzę ją w zupełnie kiczowatej scenie: w "Bazyliszku", na imprezie otwarcia nowego radia, mocno pijana odtrąca rozochoconych zalotników, którzy starają się