Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
jabłkiem sad, za sadem pole, za polem łąka, za łąką brzozowy las.
I śnić prześnione, przepadłe, minione, przeróżne glorie victis.
Tam do diaska!
Nic nie przepadło.
Nic nie umarło.
I oto wiem, jaką mu przynieść pociechę.
Bez pochlebstwa i kłamstwa.
Godną mężczyzny, którym był, tak jak oni wszyscy.
I zacząłem nucić pieśń, która do mnie przyszła z czasów jego młodości, a on usłyszawszy ożywił się, po raz pierwszy, odkąd objąłem go ramieniem, spojrzał na mnie, chmurne oczy rozbłysły, zapaliły się i jął wzniesioną ręką kreślić w powietrzu takt, gdy śpiewałem czysto, lecz spokojnie, nie chcąc, by mi ktokolwiek zawtórował fałszywym głosem
jabłkiem sad, za sadem pole, za polem łąka, za łąką brzozowy las.<br>I śnić prześnione, przepadłe, minione, przeróżne glorie victis.<br>Tam do diaska!<br>Nic nie przepadło.<br>Nic nie umarło.<br>I oto wiem, jaką mu przynieść pociechę.<br>Bez pochlebstwa i kłamstwa.<br>Godną mężczyzny, którym był, tak jak oni wszyscy.<br>I zacząłem nucić pieśń, która do mnie przyszła z czasów jego młodości, a on usłyszawszy ożywił się, po raz pierwszy, odkąd objąłem go ramieniem, spojrzał na mnie, chmurne oczy rozbłysły, zapaliły się i jął wzniesioną ręką kreślić w powietrzu takt, gdy śpiewałem czysto, lecz spokojnie, nie chcąc, by mi ktokolwiek zawtórował fałszywym głosem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego