na piwko wiosenne. <br>- Uścisnęli sobie rękę. <br>Hans jeszcze spojrzał na kurtkę popielatą Polaka, który oddalał się w stronę Gasthauzu. "Zajdę wpierw na plebanię". A tu wrzawa, chyba tuż za rogiem. Nie przeszedł połowy uliczki, kiedy ze skweru przed kościołem wypadł tłum wyrostków, na którego czele trzech dryblasów o łbach na nulkę. Przed zgrają biegł gówniarz z patykiem nad głową, na którym powiewała tlejąca szmata. Mijali Hansa, wywijali kijami, śmierdzieli spalenizną. <br>Przystanął i oparł się o mur. Poznali, że cudzoziemiec. Wesoło... do niego, widząc, że się uśmiecha. <br>- Starą, kurrrwa, zimę - w ogień! i do wody! <br>- Won z, kurrrwa, Żydówą! <br>- I śśśślus! <br>- Górą