rozerwą na kawałki, rozwloką do swoich plugawych gniazd, karaluszych zakamarków, moje oczy, palce, kolana.<br>Tik-tak, tik-tak, tak-tak stukają jego wąsy.<br>Tik-tak, tak, tak, tak, tak...<br>Widzisz, Siostro. Strach dotknął twojego męża. I nie pozwolił mu się zbliżyć do Prawdy. Ani na krok. Nadal pozostał poza jej oświecającym, druzgocącym zasięgiem. Poza wąskim gronem Wybrańców. Mógł się tu dostać. Miał przecież cień szansy, ale wolał uciec. Przeraził się starej kobiety. Wymysłów starej kobiety.<br>Ale przyznaj sama, Siostro, czyż on nie postępuje jak syn marnotrawny? Podle i lekkomyślnie. Odchodzi - nie okazując wdzięczności za nasze starania. Porzuca nas - nie doceniając naszego