Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
ujrzałem, że księdza nie ma, a potem pozostawioną przez niego książkę. Do działu archiwalnego przechodzi się przez krągłą, pełną lśniących kolumn salkę ze sporą loggią. Spaceruje zawsze po niej pewna ilość czytelników zmęczonych trudami lektury. Mój zagadkowy ksiądz z niej powracał.
Wysoki, rudawy, barczysty, wrósł. w ziemię ujrzawszy mnie tak o krok od siebie. Oczy osadzone głęboko, kości policzkowe wystające, nos krzywy. W sali, kiedy tak siedział pod światło, mogłem snuć różne domysły. Teraz jednak bliskość zmiotła je wszystkie. Zastąpiło je przekonanie, że jest to najpewniej ktoś zupełnie dla mnie obcy. Niemniej przeto, kiedy wyciągnął rękę, wyciągnąłem i ja swoją. Uścisnął ją
ujrzałem, że księdza nie ma, a potem pozostawioną przez niego książkę. Do działu archiwalnego przechodzi się przez krągłą, pełną lśniących kolumn salkę ze sporą loggią. Spaceruje zawsze po niej pewna ilość czytelników zmęczonych trudami lektury. Mój zagadkowy ksiądz z niej powracał.<br>Wysoki, rudawy, barczysty, wrósł. w ziemię ujrzawszy mnie tak o krok od siebie. Oczy osadzone głęboko, kości policzkowe wystające, nos krzywy. W sali, kiedy tak siedział pod światło, mogłem snuć różne domysły. Teraz jednak bliskość zmiotła je wszystkie. Zastąpiło je przekonanie, że jest to najpewniej ktoś zupełnie dla mnie obcy. Niemniej przeto, kiedy wyciągnął rękę, wyciągnąłem i ja swoją. Uścisnął ją
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego