błysną szablami i wszyscy będą płakali z radości. Przyszłość swoją widział jasno - w pułkach na pewno potrzebują doboszów, więc zostanie doboszem, która to służba cieszyła się wielką chwałą od napoleońskich czasów. Widział siebie w paradnym mundurze, z epoletami, ściskał pałeczki, które zagrają werbel. Podzielił się swoimi przewidywaniami z Mariuszkiem i obaj wytykali głowy z wagonu, aby ujrzeć szwadron ułanów w galowym szyku i orkiestrę błyszczącą od trąb, trąbek i czyneli.<br>Gdy pociąg wtoczył się na taszkiencki dworzec, okazało się, że nikt nie miał zamiaru ich witać. Ani orkiestry, ani szwadronu, ani nic. Podróżni biegali siędy i owędy, panował zwykły tłok i