Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
mieszkańców, przestraszył się nie na żarty i speszony oddał bałałajkę. Spozierał spod oka, czy ktoś nie zwrócił na jego popisy uwagi, ale jedni drzemali, inni rżnęli w karty albo warcaby, "szaszki" bardzo ulubione, najbliższy sąsiad cerował z mozołem grubą skarpetkę i zdawało się, że nic prócz tego zajęcia go nie obchodzi. Stiopa obejmował zażywną mołodycię, o szerokiej twarzy i z zabójczym zezem, którą zwał Łarysa. Mężczyźni i kobiety mieszkali w tych barakach wspólnie.
- No, Łarysa, teraz ty nam zaśpiewaj, gołąbeczko - powiedział przyciskając ją mocniej.
- Naharowałam się przy nosiłkach - odparła ospale. - Sam sobie zaśpiewaj.
- No i popatrz, Jurik, jak ciężko żyć z
mieszkańców, przestraszył się nie na żarty i speszony oddał bałałajkę. Spozierał spod oka, czy ktoś nie zwrócił na jego popisy uwagi, ale jedni drzemali, inni rżnęli w karty albo warcaby, "szaszki" bardzo ulubione, najbliższy sąsiad cerował z mozołem grubą skarpetkę i zdawało się, że nic prócz tego zajęcia go nie obchodzi. Stiopa obejmował zażywną &lt;orig&gt;mołodycię&lt;/&gt;, o szerokiej twarzy i z zabójczym zezem, którą zwał Łarysa. Mężczyźni i kobiety mieszkali w tych barakach wspólnie.<br>- No, Łarysa, teraz ty nam zaśpiewaj, gołąbeczko - powiedział przyciskając ją mocniej.<br>- Naharowałam się przy nosiłkach - odparła ospale. - Sam sobie zaśpiewaj.<br>- No i popatrz, Jurik, jak ciężko żyć z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego