pomnę już, czy na tym, czy na jeszcze następnym, a następną bramą podwórku oddał nas w ręce identycznego pod względem kostiumologicznym współplemieńca, ale różniącego się odeń pod innymi niektórymi względami, choć równie żarliwie, emocjonalnie zaangażowanego w transakcję od pierwszej chwili. Po niesłychanie ożywionym, niezrozumiałym dla nas dialogu między oboma, tak obfitującym w słowo i gest, jakby chodziło nie o jeden kufer, ale o transakcję kufrową na skalę międzynarodową (przy czym różnica zdań na ten temat między obydwoma dyskutantami wyglądała na tak znaczną, że może doprowadzić do zerwania rozmów), nagle obaj kupcy rozstali się w idealnej zgodzie. Nasz przewodnik zniknął jak kamfora